lis 18 2002

mOsSaD aTtAc


Komentarze: 2

WIEM WIEM MISIACKI ZE NAPEWNO CZEKACIE Z UTESKNIENIEM NA NASTEPNA CZESC PRZYGOD KUBUSIA PUCHATKA, A WIEC PROSZE BARDZO SPELNIAM WSZE ZYCZENIE:

CZĘŚĆ PIERWSZA: MOSSAD ATTAC
Był piękny majowy poranek... Prosiaczek, Kubuś Puchatek, Tygrysek i Królik
siedzieli w domku u Kłapouchego.
- Leje jak skurwysyn - jęknął Królik.
- Ta ... Nawet miodka pitnego nie mam się ochoty napić - wysapał Kubuś.
- Jak chcecie to mam wino HERACLES - Classic Płońsk Aperitif -zaproponował
Kłapouchy.
- Jak kosztowało więcej jak 3 zł to nie pijemy - odrzekł Prosiaczek.
- Kosztowało 3.40 zł. Chceta ? Jak ni to som se golnę - rzekł rozjuszony Kłapouchy.
- Dobra, dawaj - rzekł Królik leniwie otwierając butelkę. - Coś się gówno nie chce
otworzyć - sapnął.
- Nożem go - zaczął kibicować Prosiaczek.
- Szabli kurwa, szabli ! - Tygrysek poczerwieniał niczym alkoholik na ciężkim
głodzie.
- Na ! - wrzasnął Puchatek wykonując cięcie podłużne nożem w kierunku butelki.
- ŹŹŹŹŹAAAAAAA !!! - rozległ się krzyk Królika.
Okazało się, że Kubuś w swoim heroicznym ataku na butelkę obciął Królikowi obie
dłonie. Butelka z hukiem rozbiła się o ziemię ...
- Ja pierdolę... Kurwa, Królik ! Coś ty zrobił ??? - rzekł mocno rozczarowany
Tygrysek.
- ŹAAA, ŹAAA ! - darł się Królik.
- Zlizujcie z podłogi - rzucił się na kolana Prosiaczek.
- ŹAAA, ŹAAA ! - darł się coraz ciszej Królik.
- Niech ktoś go zamknie bo mi sąsiedzi będą się burzyć, że strasznie hałasuję -
zamruczał Kłapouchy.
- Źaa ... aaa ...bum - Królik z powodu dużej ilości straconej krwi zemdlał.
- I co teraz łosie ? Mam zapaskudzony cały dywan. Perski ! Tkany pod Wilkowniczkami
Górnymi ! Patrzta ! Tu wino, a tu krew. Jak ja to wszystko umyję ??? - jęczał
Kłapouchy.
- A co zrobymy z Kłapobrzuchym (hic!) ? Zapytał nieco podchmielony Prosiaczek.
- Wyjebać go za drzwi bo zapaskudzi całe mieszkanie ! Tygrysek nie mógł ścierpieć
straconego wina.
- Nie no panowie, biedak się wykrwawia ... Niech ktoś zadzwoni po Pana Sowę. On
będzie wiedział co zrobić! - Puchatek nie tracił zimnej krwi.
- Halooo ? Pan Sowa ? Mamy problem. Królikowi odpadły dłonie i strasznie krwawi. A
teraz nagle zasnął. Niech pan przyjedzie bo zapaskudzi mi całe mieszkanie...
Kłapouchy lekko załamany przekonywał właśnie Pana Sowę.
- I co ? - zapytał Tygrysek.
- Już leci - odparł Kłapouchy.
Po chwili Pan Sowa stał już w drzwiach jego domku.
- Wy debile... - Pan Sowa jak zwykle nie mógł stracić okazji ukazania swojej
wyższości intelektualnej. - Który głąb obciął Królikowi dłonie ???
- Ja nic nie wim ! Nic nie wim i nic nie powiem ! - krzyczał podniecony Tygrysek.
- Bo one tak same... To znaczy on stał, otwierał żur i nagle dłonie mu odpadły.
Palił niemca Puchatek.
- Taa, jasne. A tym zakrwawionym nożem to się pewnie podpierał ??? Pan Sowa jak to
zwykle w takich sytuacjach bywa odkrył w sobie żyłkę detektywa.
- Prosiaczek! Gadaj co tu się stało ! - wrzasnął Pan Sowa do Prosiaczka.
- Nic mu nie mów ! To na pewno agent Mossadu! Zobacz jaki ma nos! To na pewno jakaś
żydo-masoneria! Gazem go! - Puchatek słynący ze swoich antysemickich poglądów nagle
poczerwieniał.
- Noo więc my... to znaczy strasznie padał deszcz... i Kłapouchy dał nam żur... i
Puchatek chciał mu pomóc... i Królikowi odpadły dłonie - wystękał Prosiaczek.
- Obcinając mu dłonie ??? - Pan Sowa nie krył bezsensu tej opowieści. - Nie wierzę
w ani jedno słowo! Według mnie cała ta sprawa wyglądała tak: Królik i Puchatek byli
na kacu i potrzebowali klina, a że Puchatek miał tylko miód postanowili się udać na
poszukiwanie czegoś mocniejszego. Po drodze spotkali Prosiaczka. Gdy byli u Królika
okazało się, że tamten wszystko wypił więc udali się do Tygryska. Tygrysek miał
tylko LSD i haszysz ale nic do picia. Więc po zażyciu po jednym kwasiku udali się
do Kłapouchego. Kłapouchy miał wino. Gdy więc Królik wziął się do opróżniania
butelki, Puchatek podstępnie zadał mu parę ciosów nożem w plecy. Jednakże nie
trafił i obciął mu dłonie. Czyż nie było tak ?
- NIE ! - odpowiedzieli chórem wszyscy (oprócz Królika).
- Przyszedłeś tu leczyć czy pierdolić głupoty ? Zamknij dzioba bo jak ci
przypierdolę to ci pióra dupą wyjdą! - krzyczał Prosiaczek, który właśnie zauważył,
że Królik strasznie posiniał.
- No dobra... już go leczę... Ale pamiętajcie... "The truth is out there"...
- Te! Molder! SIAT-DA-FAK-AP ! - wrzasnął Tygrysek.
Po chwili Królik był cały i zdrowy i leżał spokojnie na łóżku.
- Królik jest cały ale bardzo wyczerpany. Musi dużo odpoczywać. A, i przydałaby mu
się transfuzja - Pan Sowa zbierał się do wyjścia.
- Fuzja ? My nie jesteśmy pedałami ! - odrzekł stanowczo Tygrysek.
- Transfuzja ! ...A zresztą nie ważne. Ja spadam. Na razie debile ! - Pan Sowa
zamknął z hukiem za sobą drzwi.
- Ty skurwielu ! - rzucił się na Królika Tygrysek. - Wylałeś całe jebane wino.
Nawet się nie podzieliłeś. Wybryknę ci dupę do mózgu ! - Tygrysek skakał po
Króliku.
- Przestań... przestań... A zresztą ... Pobrudziłeś mi cały jebany dywan... Te
Tygrysek, to skakanie jest całkiem fajne - rzekł Kłapouchy przyłączając się do
Tygryska.
Nagle ziemia zadrżała i do pokoju wkręcił się Gofer robiąc sporą dziurę w podłodze.
- So jeft, kurwa ?
- Nic nie jest. Spierdalaj ! - Puchatek wymierzył mu soczystego kopa prosto w
wystającą z ziemi głowę.
W między czasie kuracja wstrząsowa Tygryska i Kłapouchego odniosła zamierzony
skutek. Królik się obudził...
- Może byście kurwa ze mnie zeszli, co ? - Królik sprawiał wrażenie lekko
zdenerwowanego.
- Ops, trzeba wiać... - rzekł Puchatek udając się po cichu w stronę drzwi.
- A, to ty, chodź tu, chodź no tu... - Królik szybko zauważył sprawcę wypadku.
Puchatek biegiem rzucił się w stronę drzwi. Niestety Pan Sowa zatrzasnął je tak
mocno, że Kubuś nie miał siły ich otworzyć. Odwrócił się na pięcie i krzyknął:
- Tygrysek, Kłapouchy, Prosiaczek ! Trzymać skurwiela ! - cała gromadka rzuciła się
na przerażonego Królika. Po chwili Królik siedział związany w kącie.
- Panowie ! Ten złoczyńca musi odpokutować za zniszczenie tak cudownego napoju
jakim jest HERACLES Classic Płońsk Aperitif. Mam pewien plan. Tygrysku masz przy
sobie kartoniki z LSD ? - rozpoczął dyskusję Puchatek.
- Mam... Jeszcze trzy - odparł Tygrysek.
- Dawaj. Zafundujemy Królikowi darmową przejażdżkę - powiedział z szyderczym
uśmiechem Puchatek.
- Pojebało cię ??? Nie dość, że rozjebał wino, to jeszcze mam mu fundować darmowego
tripa ??? - Tygrysek nie mógł uwierzyć w słowa Puchatka.
- Nie o to chodzi... Mam pewien plan. Dasz mu wszystkie trzy a Kłapouchy wprowadzi
go w złego tripa !
- Hehehe ! Zajebiście... Powiemy mu, że za chwilę jest koniec świata, albo że zaraz
będzie w jego domu impreza disco polo albo techno - rzekł zadowolony Tygrysek.
- Hihihi ! Albo że zamiast fiuta ma marchewkę... - zaśmiał się Prosiaczek.
- Też mi dowcip ? I co to da ? - zapytał Kłapouchy.
- Nie kapujesz ? Króliki uwielbiają marchewkę... Po paru godzinach nie wytrzyma i
będzie ją chciał zjeść. I albo złamie sobie kręgosłup albo odgryzie sobie fujarę...
Hihihi ! - Prosiaczek śmiał się coraz głośniej.
- Hehehe, dobre, ale mam cos lepszejszego - rzekł Kłapouchy.
- Dobra dawać go - rzekł Puchatek i wcisnął przerażonemu Królikowi trzy porcje LSD
do mordy.
Po chwili Królik zaczął niezrozumiale bełkotać co wskazywało na stan przed podróżą.
- Dobra Kłapouchy, możesz zaczynać - rzekł Tygrysek.
- Drogi Króliku... mam złą wiadomość - rzekł Kłapouchy najposępniej jak tylko
potrafił. - Cierpisz na dziwną chorobę... Objawia się ona tym, że odpadają ci
wszystkie kończyny...
- Bylyfyzytsyf ??? - wybełkotał zdziwiony Królik.
- Noo... a potem masz wielką ochotę ciągnąć wszystkim druta... hehe - dołożył
Puchatek.
- A jedyną kuracją jest nasranie ci na łeb - warknął przez zęby wciąż wściekły
Tygrysek.
- Ale najpierw masz wielką ochotę biegać w kółko i wydawać dźwięk "PI PI PI PI" -
zakończył Prosiaczek.
Już po chwili ku uciesze wszystkich Królik biegał wokół stołu i darł mordę. Po paru
minutach nagle przestał i upadł bezwładnie na ziemię...
- Te Królik, co ci jest ? - zapytał Kłapouchy.
- Moje nogi... Popatrzcie na moje nogi... zgubiłem... odpadły... nie ma... łaaaaa
!!!!! - darł się przerażony Królik.
- Noo... poważna sprawa... - zachichotał Prosiaczek.
- Kłapouchy zrób mu zdjęcie ! - krzyknął Puchatek.
- A teraz ręce... ratujcie moje ręce... łojezu AAAAA ! - Królik popadał w coraz
głębszą paranoję... - tymczasem Kłapouchy pstrykał kolejne zdjęcie.
- Wyślę je do całej jego zasranej rodziny, hehe - cieszył się.
- Zasranej...? TAK ! Niech ktoś mi nasra na głowę... Błagam, osrajcie mnie! Proszę
- Królik był bliski płaczu.
Nie dokończył jednak gdyż wielkie gówno wylądowało mu na twarzy... Po chwili
drugie... i trzecie... Gdy wszyscyjuż się wypróżnili Królik zaczął dochodzić powoli
do siebie...
- Och... już mi lepiej... popatrzcie nogi mi odrosły...
- Uwaga ! - przerwał mu Tygrysek. - Inwazja żółtych kuleczek ! Chować się ! -
Królik wstał, rozejrzał się i z krzykiem wybiegł z domku.
- Nic mu nie będzie ? - zaniepokoił się Prosiaczek.
- Nie tam... Jego trip będzie trwał około 48 godzin... Niebezpieczeństwo jest małe
bo samochodów u nas nie ma... co najwyżej może spierdolić się z drzewa jak będzie
myślał, że umie latać. Albo dostanie od kogoś w mordę... - stwierdził doświadczony
Tygrysek.
- No to posprzątajmy tu trochę... - rzekł Kłapouchy.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Krzyś. Był ubrany w białą koszulę, na
niej miał czarną skórzaną marynarkę i spodnie "piramidy". Wszedł do sali
podśpiewując: "Kolorowe sny kiedy ja - dotykam siebie".
- A ten gej czego tu chciał ? - zapytał Puchatek.
- Czołem załoga ! - wykrzyknął Krzyś.
- Wal się na ryj - zamruczał Tygrysek po czym wszyscy oprócz Krzysia wybuchnęli
śmiechem.
- Co się stało z Królikiem ? Spotkałem go po drodze. Biegł jakby go coś goniło i
darł się jak opętany - zapytał Krzyś.
- Królik się trochę źle poczuł. Ale za dwa dni mu przejdzie - odparł Kłapouchy.
- A czemu tu tak brudno...? I dlaczego tu tak dziwnie pachnie tym... no... CHEJ !
to przecież jest ALKOHOL ! - krzyknął Krzyś.
- Braaawooo... - jęknął Tygrysek.
- Jak mogliście... Mama mi mówiła, że alkohol zabija.... od niego się umiera... nie
wolno go pić... zawiodłem się na was... Idę do domu... i powiem mamie ! - rzekł
Krzyś i trzasnął drzwiami.
- Idź i ją tu przyprowadź... nasram na jej grób - rzekł na odchodnym Tygrysek.
- Taa. Zarżniemy ją koncertowo... - dorzucił swoje Kłapouchy.
- Wiecie co... nie chce mi się tu siedzieć... chodźmy przejść się po lesie... -
zaproponował Prosiaczek.
I cała czwórka wybiegła na dwór w poszukiwaniu kolejnej przygody...

suzka : :
Właścicielka
18 listopada 2002, 12:52
Yyy nio akurat ta czesc rzeczywiscie jest troche niesmaczna... heh Iza nie martw sie nie przemeczam sie za bardzo i wsio wklejam tylko ciii zeby nikt sie nie dowiedział ;o)))
Izka
18 listopada 2002, 10:36
Boshe straszne.Fuj mam niesmak w buzi i mam wrażenie że jakiś smród z monitora bije.Ohyda.Kto to wymyśla chyba jakiś taki sam zwyrodnialec jak w tej bajce brrrr.Straszne właściwie to niewiem czy jeszcze się z tego śmiać czy już raczej nie.Bo jakoś takie nie apetyczne to opowiadanko. Ech i znowu się potwierdza to że ja chyba już jestem za stara na takie rzeczy--cmok P.S.Czy Ty to wszystko przepisujesz czy wklejasz ??????????

Dodaj komentarz