Archiwum listopad 2002, strona 1


lis 27 2002 Bez tytułu
Komentarze: 2

AAA I JESZCZE COS... HEH MAM PROBLEM CIO DO WYGLADU MOJEGO BLOGA :o/ BO AMBROZY I JESZCZE JAKAS INNA OSOBA NAPISALA ZE ON SIE PRZESUWA I W POPRZEK I NIE WIDAC TEGO CIO JEST Z BOKU :o/ U MNIE TO WSIO SIE MIESCI NORMALNIE NA STRONIE I NIE MUSHEM NICZEGO PRZESUWAC :o/ YYY TO U MNIE TYLKO TAK WIDAC? BOSHE JA JAKAS NIEQMATA CHYBA JESTEM... DOBRA JUSH PRZESTAJE ZAMULAC I IDEM OBEJRZEC JAKIS FILM... WCZORAJ OGLADALAM ZAJEBISTY FIL "ALI G. IN DA HOUSE" JESLI KOMUS SIE NUDZI TO NIECH SOBIE OBEJRZY... TROCHE MOZE GLUPKOWATY ALE ZA TO BAAAARDZO SMIESZNY JA POLOWE PRZEPLAKALAM.... ZE SMIECHU OCZYWISCIE :o))))

suzka : :
lis 27 2002 AjM bAcK
Komentarze: 0

HEH NIO I WROCIAM BO ZAUWAZYLAM ZE AMBROZY STRASZNIE ZA MNA TESKNIL... HIHI NIO I OCZYWISCIE NIE TYLKO ON :o] YYY BOSHE NIE WIEM CIO NAPISAC... MOZE ZACZNE OD POCZATKU :o] W SOBOTE BYLAM W SZKOLE I NAWET DOWIEDZIALAM SIE ZE W NIEDZIELE MAM KOLOSA Z KOMPUTEROWYCH TECHNIK INFORMACYJNYCH, ALE ZDOLNA SUZKA OCZYWISCIE NIE BYLA NA OSTATNICH WYKLADACH NIO I NIC NA TEN TEMAT NIE WIEDZIALA... WIEC PRAWIE CALE SOBOTNIE WYKADY SPEDZILAM NA KSEROWANIU PYTAN NA KOLOSA I W BARKU BO NIE KCIALYSMY WCHODZIC W SRODKU WYKLADOW ZEBY NIE PRZESZKADZAC :o] HEH A JAK JUSH W KONCU DOTARLYSMY NA OSTATNI WYKLAD TO Z DARIA BRECHTALYSMY SIE CALY CZAS HIHIHI TAKZE Z SOBOTNIEGO ZJAZDU NI MAM WCALE NOTATEK :o/ W NIEDZIELE JUSH BYLO LEPIEJ... PO PRZESPANIU 3 GODZIN W NOCY NAWET ZA BARDZO NIE USYPIALAM NA ZAJECIACH... YYY NA KOLOSA MIALAM WCZESNIEJ JUSH GOTOWE ODPOWIEDZI Z POPRZEDNIEJ GRUPY WIEC NIE BYLO MOZLIWOSCI ZEBYM NIE ZALICZYLA :o] AAA ZAPOMNIALABYM ZE W SOBOTE MIALAM WSPANIALE ZAJECIA POD NAZWA PRZYSPOSOBIENIE BIBLIOTECZNE GDZIE JAKAS WREDNA BABA TLUMACZYLA NAM JAK SIE WYPOZYCZA KSIAZKI TAK JAKBYM NIGDY NIE BYLA W BIBLIOTECE :o/ NIO A W PONIEDZILEK W KONCU BYLY MOJE URODZINKI... JAKOS TAK NORMALNIE MI MINAL TEN DZIEN... ZADNYCH REWELACJI...  NIO OPROCZ NIESPODZIANEK OD KLEMY I IZY :o]]] HM... WTOREK, WTOREK... JAKOS TAK NINAL NIEPOSTRZEZENIE ZE NAWET NIE PAMIETAM CIO SIE DZIALO :o/ DZISIAJ BYLAM NA JAKIMS GLUPIM SPOTKANIU Z URZEDU PRACY BO INACZEJ WYKRESLILBY MNIE Z EWIDENCJI WIEC DLA SWIETEGO SPOKOJU JUSH POSHLAM... OK KONIEC KROPKA BO ZA DUZO I TAK NAPISALAM :P

suzka : :
lis 21 2002 Bez tytułu
Komentarze: 4

HM... CHYBA NA JAKIS CZAS ZAWIESHAM DZILAMNOSC MOJEGO BLGA :o/ TERAZ DOSTEP DO KOMPA MAM TYLKO Z DOSKOKU BO MOJ BRAT SIEDZI W DOMU... JEST TAK ZE JAK ON SIEDZI PRZY KOMPIE TO JA SIE UCZE A JAK ON SIE UCZY TO JA SIEDZE PRZED KOMPEM I TAK W KOLKO WIEC JAK JUSH TU JESTEM TO NIE KCE MI SIE ZAGLADAC NA TA STRONE I DODAWAC NOTEK... Z RESZTA W WEEKEND MAM SZKOLE TO I TAK NIC BYM NIE PISALA... A ODPOCZYNEK MI SIE NALEZY :o].... A I NARAZIE TESH NIE BEDZIE DALSZEGO CISGU PRZYGOD KUBUSIA PUCHATKA BO STWIERDZILAM ZE TO CHYBA NIE JEST NAWET BAJKA DLA DOROSLYCH :P TERAZ IDEM POZWIDZAC INNE BLOGI BO OSTSTNIO BARDZO SIE W TYM ZANIEDBALAM I MUSHE NADROBIC ZALEGLOSCI...

 

suzka : :
lis 20 2002 ThE sIlEnTs Of ThE lAmBs
Komentarze: 2



CZĘŚĆ TRZECIA: THE SILENTS OF THE LAMBS

Była piękna majowa noc. Bezchmurne niebo wspaniale ukazywało miliony gwiazd i niesamowitą tarczę pełnego księżyca. - Ciągle leje... Czy ten jebany deszcz nigdy nie przestanie padać? Jeszcze trochę, a wyrosną mi płetwy! - Tygrysek nie krył poirytowania. - Ma to swoje plusy... Na przykład Gófer, jeśli jeszcze żyje, popierdala teraz z wiadrami i wylewa wodę ze swoich tuneli. - stwierdził z uśmiechem na ustach Puchatek. Wtem cała czwórka wpadła do wielkiej rwącej rzeki... - Ppppanowie, tu tego nie było... - stwierdził niepewnie Prosiaczek. - Rollyn..., rollyn..., rollyn on the river... - podśpiewywał głucho Kłapołuchy. - Sprawa jest poważna... Myślę, że dość już tej kąpieli. Wychodzimy - stwierdził tygrysek, po czym nasi bohaterowie wstali i wyszli z wody. - To był chyba najbardziej psychodeliczny kwas dzisiejszej nocy... - powiedział Puchatek. - A tak fajnie mi się śpiewało... - wystękał Kłapołuchy. - Myślę, że dobrym pomysłem byłoby rozpalenie ogniska i osuszenie się - stwierdził Prosiaczek. - No a nie łatwiej byłoby iść do domu i tam się wysuszyć? - zapytał lekko zdziwiony Tygrysek. - No byłoby, ale tak jest bardziej romantycznie. Niech Kłapouch i Tygrysek skoczą po jakieś drewno a ja z Prosiaczkiem rozpalimy ognisko - rzekł Puchatek. Już po chwili Puchatek, Prosiaczek i Tygrysek grzali się przy ognisku. Po pewnym czasie dołączył do nich Kłapołuchy. - Panowie znalazłem wino i trochę mięsa. Upieczemy? - zapytał Kłapołuchy. - No co ty głupi? Wino chcesz piec? - Puchatek nie krył zdziwienia. - Nie wino tylko mięsko. Będą dobre szaszłyki. - odparł Kłapołuchy. Po czym cała czwórka obaliła wino i zabrała się do jedzenia szaszłyków. - A ciekawe co się dzieje z Góferem. Czy nadal wylewa wodę ze swoich kanałów ? Jak myślicie? - zapytał Puchatek. - Ja tak właściwie to go nigdy nie lubiłem... - stwierdził Tygrysek. - To nie jedz - Odparł leniwie Kłapołuchy. - Oooo kkkkurwwwa! - wystękał przerażony Prosiaczek. - Coś czułem, że to mięso jest jakieś lewe. Strasznie śmierdziało stęchlizną... - Stwierdził odgryzając kość przedramienia Puchatek. - Mam nadzieję, że chociaż ketchup był prawdziwy... - jęknął polewając udko czerwonym płynem Tygrysek. - A skąd niby o tej porze w lesie wziąłbym pomidory, konserwanty, barwnik naturalny E-20, kwasek cytrynowy i wreszcie butelkę? - zapytał Kłapołuchy. - Uff. Ale dobrze, że dodałeś cebulki bo byłby nie do zjedzenia... - wycedził przez zęby Puchatek. - A tak w ogóle to skąd ty się Kłapołuchy tu wziąłeś? Przecież nie mieszkasz z nami w lesie od początku? - zapytał Tygrysek. - Dobrze, że o to pytasz. No więc przyjechałem do was ze Stanów Zjednoczonych. Uciekłem tam z zamkniętego zakładu dla morderców-psychopatów. Tak naprawdę nazywam się Hannibal Lektor. Na mnie był właśnie wzorowany bohater "Milczenia Owiec". - To świetnie. Wiedziałem, że tylko pozornie jesteś taki spokojny. Wiedziałem, że twoja dusza jest rozrywana setką krzyczących jaźni... - rzekł z dumą w głosie Puchatek. - Ale skąd oni wzięli ten tytuł? - zapytał Tygrysek. - Bo "Star Wars" był już zajęty - odparł smutnie Kłapouch. - Dobra. Nażarci, napojeni, wyschnięci. A teraz do domów spać! - Wrzasnął Tygrysek. Po chwili wszyscy rozeszli się do domów. Ranek okazał być się jak zwykle piękny i słoneczny. - Jak zwykle kurwa pada. Ja to pierdolę, dziś nigdzie nie wychodzę...! No może oprócz stawienia się na komisję wojskową!?... - Zdziwił się Tygrysek otwierając poranną pocztę. Wśród sterty dwóch listów znajdowało się wezwanie na komisję wojskową. - To jakiś przekręt... W tej bajce nie ma wojska! Był Wojski ale to nie to... A zresztą cholera ich tam wie... Dziś za godzinę... Dobra coś się wymyśli... - Rzekł smętnie Tygrysek włączając telewizor. Właśnie "leciał" serial "Wujek dobra rada" ze S. Mikulskim w roli głównej. - ..."Wujek dobra rada" ...co...? Znajdź jakąś radę dla mnie wuju... - wycedził przez zęby Tygrysek. - To proste. Zrób sobie krzywdę, złam nogę lub coś innego. Nie będziesz mógł brykać przez pewien czas ale armia uzna cię za nieprzydatnego do służby - odezwał się z ekranu "Wujek dobra rada". - Jasne!!! Połamię sobie ręce i nogi... Nie będę mógł co prawda brykać przez pewien czas ale... Co tam... ważne, że mnie armia nie wcieli... - to mówiąc Tygrysek rozpędził się i przypierdolił w pobliskie drzewo. Pogotowie stwierdziło liczne złamania oraz potłuczenia, wstrząs mózgu, ginekomastię, chorobę wrzodową odbytnicy, stulejkę, raka macicy, wrzody żołądka, arytmię serca, chorobę wieńcową, kiłę, rzeżączkę, syfa i wilka. Pacjent został zapakowany na wózek i odwieziony na komisję wojskową. Tam czekali już Puchatek, Prosiaczek, Kłapołuchy, Krzyś i zapakowany w kaftan bezpieczeństwa, przeżywający jeszcze resztki złego trip'a Królik. Pierwszy wezwany został Krzyś. Po chwili jednak wyszedł z hukiem zamykając za sobą drzwi. - Motyla noga! A tak chciałem być żołnierzem! - rzekł zawiedziony Krzyś. - Ooo kurwa, jakie on ma fajne przekleństwa... - jęknął głucho Kłapołuchy. - Co, nie wzięli? - zapytał z niedowierzaniem Prosiaczek. - Niee tam... Najpierw zaglądali mi do dupy, potem coś mówili o jakiś częściach rowerowych... - O pedałach? - zapytał Puchatek. - Tak, tak! I za raz mnie wykopali bo podobno takich jak ja to nie biorą! Niech to kurzy dziób! - dodał zawiedziony Krzyś. - Powiedz tak jeszcze raz a jak ci przypierdolę... - wycedził przez zęby Prosiaczek. - Och... Jak ty mówisz... Nie wolno tak brzydko mówić... Powiem maaamieee... łeeeeee! - i Krzyś z płaczem pobiegł do domu. - Taaa. Przyprowadź ją tutaj. Nakręcimy pornola ze świniami i twoją starą! - krzyknął Tygrysek. - Smarkam na ciebie synu szklarza! Twoja matka była chomikiem a ojciec śmierdział skisłymi jagodami! - dodał Prosiaczek. - Jak coś takiego jeszcze chodzi po ziemi... Ciekawe dlaczego te łowiące pipy go jeszcze nie dopadły... Jak bym był nieco młodszy to dopiero bym mu dał motylą nogę... - stęknął głucho Kłapołuchy. W tym właśnie momencie wkroczyli do sali Łowcy Pip. - Oddział stać! - wrzasnął piąty z nich. - A wam co? Macie mózgi w kolorze kamuflażu? - Tygrysek patrzył na łowców jak na bandę idiotów. - Rekrutancie Tygrysku! Służba ojczyźnie to nasz wspólny zbiorowy obowiązek! - rzekł trzeci z nich. - Frajerscy Łowcy! Służba ojczyźnie w czerwonych beretach jest niczym innym jak całowanie lwa w dupę. Przyjemność żadna a niebezpieczeństwo utraty życia ogromne! - dodał Kłapołuchy. - Mylicie się rekrutancie Kłapołuchy! Jesteśmy dumni, że możemy bronić ojczyzny od wszelkich wrogów i pip. - przerwał mu ósmy z nich. - Zetną wam włosy... Hehe! - uśmiechnął się Puchatek. - Łowcy! Spierdalamy! - wrzasnął trzeci z nich po czym obydwaj w pośpiechu wybiegli z sali. - Do dupy z nimi robota. - stwierdził Prosiaczek. Po paru godzinach nasi bohaterowie byli w domach i żaden z nich nie został zaakceptowany przez komisję wojskową. Najbardziej zły z nich był Tygrysek, który musiał spędzić na wózku następne dwa miesiące, a do wojska go nie wzięli ze względu na płaskostopie.

suzka : :
lis 20 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

BOSHE W KONCU JESTEM... JUSH MNIE SZLAG TRAFIAL PRZEZ TEGO BLOGA BO STRONA NIE DZIALALA, WR... NIO DO CZEGO TO PODOBNE ZEBY NIE MOZNA BYLO DOSTAC SIE NA WLASNEGO BLOGA :o/

BYLAM DZISIAJ U LEKARZA NIO I MAM POWIEKSZONE WEZLY CHLONNE... DOSTALAM ANTYBITYK I AJKIES TAM TABLETKI... I QRDE PRZEZ TEN ANTYBIOTYK NAWET NA SWOICH URODZINACH NIE BEDE MOGLA PIC :o( TRAGEDIA NORMALNIE... YYY I NIE MOGEM ISC NA MIASTO ZEBY SOBIE PREZENT WYBRAC :o/ HEH NIO NIC POPIJAWE ODLOZY SIE NA POZNIEJ A PREZENT TESH NAJWYZEJ DOSTANE W POZNIEJSZYM TERMINIE...

 

suzka : :